·

Sielskie wakacje w mieście? O drobnych przyjemnościach, które pozwalają zatopić się w letnich miesiącach

W tym roku tak często wyjeżdżałam, żeby przeprowadzić zajęcia na uczelni, że długi czerwcowy weekend z przyjemnością spędziłam w domu celebrując dolce far niente, czyli słodkie nic nierobienie. Otwarte w każdym pokoju okna, oślepiające popołudniowe światło w salonie i pachnące róże z naszego ogródka były znakiem, że do Trójmiasta przyszło lato, a ja, pomimo braku planów na wakacje w Toskanii, nie chcę za dwa miesiące obudzić się z myślą „Już mamy jesień?”. 

O ile mogę zrezygnować z zagranicznych podróży, nigdy nie odmówię wyjazdu na Mazury, szczególnie w czerwcu, kiedy przyroda jest w pełnym rozkwicie. Kiedy kończy się weekend staram jak najwięcej zabrać ze sobą do domu, aby wycisnąć z tego esencję lata. Co się na nią składa? 

Warzywa, które jem nie tylko dlatego, że są zdrowe.

Możesz powiedzieć, że się powtarzam, ale uważam, że sezonowe jedzenie to klucz do zdrowia całego organizmu, a tym samym Twojej skóry. 

Na czym polega odżywianie sezonowe?

To nie jest rodzaj diety, którą możemy stosować przez trzy miesiące a potem wrócić do starych nawyków. To żywienie wpisane w nasz styl życia i przygotowywanie posiłków z tego co akurat jest dostępne w danym momencie. Dlaczego jabłko od lokalnego sadownika jest lepsze od ananasa z odległego południa? Pomyśl o tym jaką drogę muszą pokonać egzotyczne owoce zanim dotrą do sklepu i ile środków ochronnych wymagają, aby były świeże i przetrwały transport.

Lato kusi obfitością i chyba za to kocham je najbardziej. Czerwiec stał pod znakiem kalarepy, zielonego groszku, młodych buraków, sałaty, szpinaku, jarmużu oraz młodej marchewki, w lipcu pojawia się cukinia, pomidory, ogórki i fasolka szparagowa. Zamiast słodyczy mamy ogromny wybór owoców – truskawki, porzeczki, czereśnie, morele, maliny, wiśnie, ale też trochę staromodny agrest i rabarbar.

Jaki smak ma lato? U mnie bobu, naleśników z brzoskwiniami, truskawek z bitą śmietaną, szparagów z jajkiem sadzonym i botwiny (którą swoją drogą doceniłam dopiero po trzydziestce). Proste, mało wyszukane posiłki – to one sprawiają mi ostatnio największą przyjemność. Ola Dębowicz dodała ostatnio na Instagramie post z jej „czerwcowymi talerzami”, który zainspirował mnie do pokazania Wam moich letnich obiadów. Jestem bardzo ciekawa co pojawia się na Waszych talerzach, dajcie koniecznie znać!

Brzoskwinie, sok z pomarańczy i masło. Jak mawiała Julia Child „masła nigdy dość” i to jedyna zasada jakiej trzymam się w kuchni ;).

Zioła, które piję nie tylko wtedy, kiedy jestem chora.

Zioła kojarzą nam się przede wszystkim z chorowaniem. Ale lato to nie tylko warzywa i owoce. To również czas świeżych, aromatycznych ziół (które czasami bierzemy za chwasty!).

Na targu można kupić świeżą miętę i melisę, ale jeśli uda Wam się wybrać poza miasto to polecam poszukać krzak dzikiej róży i zebrać płatki. Lemoniada cold brew z płatków dzikiej róży jest nie tylko piękna ze względu na różowy kolor, ale również pysznie smakuje. 

Lemoniada z płatków róży

Zebrane płatki wrzucam do dzbanka lub garnka, zalewam ostudzoną, przegotowaną wodą, wlewam sok z 1-2 cytryn (w zależności od ilości naparu), przykrywam i odstawiam do lodówki na noc. Na następny dzień dodaję miód do smaku i voilà!

Polecam do płatków róży dodać jeszcze inne zioła, np. miętę, szałwię lub melisę.

Gotową lemoniadę z miodem przechowuję w lodówce przez maksymalnie 3 dni.

Kosmetyki, których używam dla własnej przyjemności, a nie dlatego, że muszę.

Byłam i wciąż jestem kosmetyczną minimalistką, ale jak każdy lubię czasem używać produktów, które nie są niezbędne, ale sprawiają, że wieczorna pielęgnacja zamienia się w rytuał. 

Od niedawna z przyjemnością nakładam Wygładzające serum z ornityną do szyi i dekoltu z Health Labs Care. Skóra szyi to delikatny obszar, o który również warto odpowiednio zadbać poprzez nawilżanie i regenerację, aby zachowała gładkość na dłużej. Uwielbiam ten produkt za zapach i konsystencję, mogłabym nakładać je na całe ciało!

Dziękuję Justyna za ten prezent – sprawdza się wspaniale każdego wieczoru!

Świece nie są zarezerwowane tylko na jesień. Ja zapalam je również w burzowe, letnie wieczory. Ta nazywa się „La vie en fleurs” co oznacza „Życie w rozkwicie”.

Oczywiście żadna z tych rzeczy nie spowoduje, że w magiczny sposób przeniesiemy się na piaszczystą plażę, ale każda z nich ma być pretekstem do zwolnienia, rozwleczenia stałych elementów codzienności, które normalnie chcemy wykonać jak najszybciej. Życzę Wam wielu długich, ciepłych wieczorów pełnych smaku i zapachu lata. Do usłyszenia niebawem!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *